Kto zajumał Boba Prosiaczka – Rozdział I “Kałuża”
- Jak tam obiad? – Spytał znad książki Joe Puchatek śliniąc się już na samą myśl o obiedzie.
- Ojej! – jęknął Bob Prosiaczek wybiegając z izby. Joe Puchatek popatrzył na swojego kumpla z wojska Georga W. Tygryska.
- Co za idiota – Mruknęli jednocześnie, po czym Joe Puchatek wstał ze swojego ulubionego fotela obitego w panterkę, aby odłożyć książkę na miejsce.
- Joe Puchatku – Zaczął George W. Tygrysek. Weź ty mi wreszcie wytłumacz, ale tak szczerze, jak kumplowi z wojska… po co ty udajesz cały czas że potrafisz czytać? Przecież dobrze wiesz, że ja wiem, że nie masz o tym zielonego pojęcia!
- Znasz mojego brata? – Odparł po chwili zadumy Joe Puchatek.
- Boba Prosiaczka? Nie… nie znam…
- Szkoda. W takim razie nie zrozu…
- ZNAM BOBA PROSIACZKA! STOI W KUCHNI! – Zdenerwował się George W. Tygrysek.
- A fakt… zapomniałem. Mieszka u nas przecież od niedawna, przepraszam cię George’u W. Tygrysku, mam mętlik w głowie. Te literki są takie niezrozumiałe że można się w nie patrzeć i patrzeć. Podobno ludzi zawsze pociągało nieznane.
- AAAAAAAAAA ZOSTAW MNIE!!!!! – Piskliwy dźwięk dobiegał z okolic kuchni.
- Czy to Bob Prosiaczek Tak drze mordę? – Spytał George W. Tygrysek.
- OJAPIERDOOOLE!!! CHŁOPACYYYY CHŁOPACYYYYYYYY! – krzyk powoli się oddalał po czym zamilkł.
- Raczej nie.. – odparł George W. Tygrysek – Prosiaczki nie przeklinają. Chodźmy sprawdzić do kuchni, może Bob Prosiaczek wie co się stało. – Po czym Wstali i spacerkiem zaczęli się przemieszczać w kierunku kuchni.
- Bobie Prosiaczku, czy może sły… A gdzie jesteś? George’u W. Tygrysku, czy ty też widzisz że go nie widzę? Znaczy że go nie widzisz? Znaczy go nie ma? No wiesz o co mi chodzi? – Spytał nieudolnie.
- Tak mi się wydaje. HA! Nareszcie ten pedał zniknął z naszego domu. Odkąd tydzień temu się tu wprowadził cały czas mnie denerwował! Chociaż jest też pozytywny akcent… Mieszka tu, bo jego dom spłonął. Idiota, Postawił po pijaku chujenke w salonie, po czym stwierdził że zwykłe lampki są do dupy i pozakładał świeczki. No i jebut… Najpierw się przewróciła, potem zapaliły się firanki i tak cały dom poszedł z dymem…
- George’u W. Tygrysku. Ja to wiem, w końcu to mój brat! I dlatego z nami mieszka! – zdenerwował się Joe Puchatek. – I to że jest pedałem wcale nie znaczy że możesz go tak nazywać! To znaczy.. Wyzywać go od pedałów w negatywnym sensie… to znaczy.. no wiesz o co mi chodzi.
- Wiem że wiesz jak spłonęła jego chatka, ale czytelnicy nie wiedzą idioto! Reżyser kazał opowiedzieć to opowiedziałem. I zauważ jak zmyślnie to zrobiłem! akurat wtedy, kiedy uwaga czytelnika skupiła się wokół niego. A zresztą lubię się upajać jego nieszczęściem. Czy mi się wydaje czy to to na podłodze co leży i się świeci to kałuża krwi jest?
- Chyba tak. Myślisz że to krew mojego brata?- Spytał, mając nadzieję, że George W. Tygrys powie mu że “nie, to nie może być jego krew…”. George W. Tygrys powiedział jednak coś innego.
- Myślę że powinniśmy najpier zadzwonić do komisarza Borysa Królika, a następnie powinniśmy wszcząć panikę…