Archive for the ‘Książki’ Category

kto zajumał Boba Prosiaczka – rozdziały III i IV

Sunday, September 14th, 2008

W poprzednich odcinkach: Wieczorem z domu Joe Puchatka w tajemniczych okolicznościach znika jego brat Bob Prosiaczek. Świadkiem zdarzenia jest jeszcze kolega z wojska Joe Puchatka – George W. Tygrysek.  Od razu postanawiają wezwać policję. Na miejsce przybywają komisarz Borys królik oraz jego przydupas Alexiey Kłapouchy. Po krótkiej wymianie zdań, przystępują do przesłuchania George W Tygryska, które zostaje przerwane przez Sama Gofera, który przyniósł tajemniczą przesyłkę.


Rozdział III

Przebudzenie

- Obudził się. – Ktoś szepnął. -Chyba tak – szepnął ktoś inny, tym razem obdażony dużo niższym głosem. – Bob Prosiaczek leżał troszkę oszołomiony, Bolała go głowa, którą coś uciskało. Nad sobą zobaczył kilka postaci. 4 były okrąglejsze, grubsze. 2 normalnej postury i wzrostu natomiast jedna była malutka. Okrągła postać zaczęła się zbliżać, i kiedy tylko jego głowę oświetlił strumień światła, które księżyć w 3 kwadrze rzucał przez okno – od razu go poznał. Od razu też stało się jasne, kim są postacie stojące w oddali. Nie mógł uwierzyć, że ten przemiły facet w czarnym kapeluszu, któego czarne, okrągłe oczy tak przepełnione przyjaźnią mógł to zrobić. Znał go tak dobrze…

Rozdział IV

Kolejna przesyłka

George W tygrysek zabierał się właśnie do rozpakowywania przesyłki, kiedy Joe Puchatek krzyknął:

- Uważaj! To może być bomba albo inny wąglik! My się schowamy a ty rozpakowuj.

- Dobra, zawołam was. – Po czym zabrał się do rozpakowywania. Była to cienka paczuszka. Formatu A4, opitolona szarą taśmą. Zerwał szybko taśmę i papier. – Co u licha? – Krzyknął rozwścieczony. Pod warstwą papieru znajdowała się znowu paczka opitolona jeszcze grubiej taśmą klejącą. Rozpakowywanie zajęło mu jeszcze dobre pół godziny kiedy wreszcie dokopał się do teczki z napisem “MMF – Barbara Matyjasiak”. – What The Fuck? – pomyślał i zawołał kolegów.

- Otwieraj krzyknął Joe Puchatek. Kiedy już myśleli że zaginione notatki Basi odnalazły się, w zamknięte skrzydło okna uderzyła sowa. Do pokoju wpadł list. Alex podniósł go po czym powiedział:

- Borys, to do ciebie… Z Hogwartu!

Borys Królik szybko otworzył list i zaczął czytać.

Drogi Borysie

Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie że w zakazanym lesie (u nas nazywamy to miejsce jak wiesz zakazanym lasem) dzieją się dziwne rzeczy. Od lat zakazuję komukolwiek wchodzić do niego, by nie zakłócać waszego spokoju, do czego się zobowiązałem. Wczoraj jednak ktoś złamał zaklęcia upodabniające las do strasznego miejsca i wdarł się na jego teren. Nie martw się, to nie Sam-Wiesz-Kto. Potter go rozwalił w zeszłym roku. Ale strzeż się.

Pozdrawiam,

Severus Snape

- No ładnie! krzyknął Joe Puchatek! to znaczy że ktoś z kraju czarodziejów pęta się po naszym lesie. My nie mamy takiej mocy. Jak pomożemy Bobowi Prosiaczkowi? Nie mamy szans!

- Nie wiem, ale mam złe przeczucia… – odparł Borys Królik.

Kto wdarł się na teren stumilowego lasu? Czy odnalazły się zaginione notatki Basi? i wreszcie Kto porwał Boba Prosiaczka? Tego wszystkiego dowiecie się już niedługo…

Kto zajumał Boba Prosiaczka – Rozdział II “Przesyłka”

Sunday, August 3rd, 2008

- Ciekawe… Bardzo ciekawe – Zaciekawił się Borys Królik. Jest w policji odkąd pamięta. Od 2 albo i nawet od 3 lat. Ale jak dotąd nie spotkał się z czymś takim.

- Porwanie? Borys… – Spytał niepewnie sierżant Alexiey Kłapouchy.

- A no tak… dzięki ci Alex – Zorientował się, że jednak wcześniej spotkał się z czymś takim. To było porwanie. Definitywnie. Wszak Zabranie kogoś wbrew jego woli nazywamy porwaniem. Gładząc się po swoim mięciutkim futerku zastanawiał się co w takim razie powinien zrobić. W stumilowym lesie rzadko dochodziło do jakiegokolwiek przestępstwa. W zasadzie przez trzy lata nikt nic złego nie zrobił. A. A. Milne który wymyślił stumilowy las był strasznym idealistą. Wszystko było takie cukierkowe… takie przytulaskowe… Błeee.

- Szefie… Ślina… – Zwrócił uwagę Borysowi Królikowi Alex. Od 5 min stał zawieszony, Nie na tyle by zapomnieć gdzie się znajduje, ale na tyle by cieknąca ślina zalała mu całe łapki. – Co robimy?

- Po pierwsze należy przesłuchać świadków. Gdzie oni są? Mieszkańcy lokalu?

- George W. Tygrysek siedzi w pokoju obok, czeka aż go przesłuchamy. Joe Puchatek powiedział że musi odreagować i poszedł nad jezioro szydełkować.

- Zawsze twierdziłem że ten Joe Puchatek jakiś nienormalny. No dobra – stwierdził dziarsko – Przesłuchajmy tego Georga W. Tygryska! – Po czym oboje udali się sypialni Georga W. Tygryska.

- Wiemy że to ty! – Wydarł się jeszcze nie do końca wchodząc do pokoju Komisarz Borys Królik – Nie wyprzesz się! W całej kuchni są śladu tygrysich pazurów!

- No bo mieszkam tu? A tak w ogóle co ty Królik odpierdzielasz? Mam ci Bryknąć? – odpowiedział zdezorientowany George W. Tygrysek.

- Oj tam, pożartować sobie nie można? no to co tam George W. Tygrysku się stało? – Spytał Komisarz Borys Królik. George W. Tygrysek usiadł w fotelu i zaczął opowiadać. Kiedy doszedł do momentu wybiegnięcia Boba Prosiaczka do kuchni z okrzykiem “Ojej!”, do pokoju weszły szarpiąc się 2 postacie:

- Nie może pan tu wejść! trwa przesłuchanie! – Próbował bronić spokoju Sierżant Alexiey Kłapouchy.

- Ale ja muszę! jestem listonoszem i mam list! do Georga W. Tygryska i Joe Puchatka! – odparł Sam Gofer – miejscowy roznosiciel.

- Puść go. Niech doręczy – zarządził komisarz Borys Królik. Po czym Sam Gofer podał list George’owi W. Tygryskowi. Ten otworzył, zbladł, po czym powiedział:

- Ojej… przeczytajcie…

Kto zajumał Boba Prosiaczka – Rozdział I “Kałuża”

Monday, July 28th, 2008

- Jak tam obiad? – Spytał znad książki Joe Puchatek śliniąc się już na samą myśl o obiedzie.

- Ojej! – jęknął Bob Prosiaczek wybiegając z izby. Joe Puchatek popatrzył na swojego kumpla z wojska Georga W. Tygryska.

- Co za idiota – Mruknęli jednocześnie, po czym Joe Puchatek wstał ze swojego ulubionego fotela obitego w panterkę, aby odłożyć książkę na miejsce.

- Joe Puchatku – Zaczął George W. Tygrysek. Weź ty mi wreszcie wytłumacz, ale tak szczerze, jak kumplowi z wojska… po co ty udajesz cały czas że potrafisz czytać? Przecież dobrze wiesz, że ja wiem, że nie masz o tym zielonego pojęcia!

- Znasz mojego brata? – Odparł po chwili zadumy Joe Puchatek.

- Boba Prosiaczka? Nie… nie znam…

- Szkoda. W takim razie nie zrozu…

- ZNAM BOBA PROSIACZKA! STOI W KUCHNI! – Zdenerwował się George W. Tygrysek.

- A fakt… zapomniałem. Mieszka u nas przecież od niedawna, przepraszam cię George’u W. Tygrysku, mam mętlik w głowie. Te literki są takie niezrozumiałe że można się w nie patrzeć i patrzeć. Podobno ludzi zawsze pociągało nieznane.

- AAAAAAAAAA ZOSTAW MNIE!!!!! – Piskliwy dźwięk dobiegał z okolic kuchni.

- Czy to Bob Prosiaczek Tak drze mordę? – Spytał George W. Tygrysek.

- OJAPIERDOOOLE!!! CHŁOPACYYYY CHŁOPACYYYYYYYY! – krzyk powoli się oddalał po czym zamilkł.

- Raczej nie.. – odparł George W. Tygrysek – Prosiaczki nie przeklinają. Chodźmy sprawdzić do kuchni, może Bob Prosiaczek wie co się stało. – Po czym Wstali i spacerkiem zaczęli się przemieszczać w kierunku kuchni.

- Bobie Prosiaczku, czy może sły… A gdzie jesteś? George’u W. Tygrysku, czy ty też widzisz że go nie widzę? Znaczy że go nie widzisz? Znaczy go nie ma? No wiesz o co mi chodzi? – Spytał nieudolnie.

- Tak mi się wydaje. HA! Nareszcie ten pedał zniknął z naszego domu. Odkąd tydzień temu się tu wprowadził cały czas mnie denerwował! Chociaż jest też pozytywny akcent… Mieszka tu, bo jego dom spłonął. Idiota, Postawił po pijaku chujenke w salonie, po czym stwierdził że zwykłe lampki są do dupy i pozakładał świeczki. No i jebut… Najpierw się przewróciła, potem zapaliły się firanki i tak cały dom poszedł z dymem…

- George’u W. Tygrysku. Ja to wiem, w końcu to mój brat! I dlatego z nami mieszka! – zdenerwował się Joe Puchatek. – I to że jest pedałem wcale nie znaczy że możesz go tak nazywać! To znaczy.. Wyzywać go od pedałów w negatywnym sensie… to znaczy.. no wiesz o co mi chodzi.

- Wiem że wiesz jak spłonęła jego chatka, ale czytelnicy nie wiedzą idioto! Reżyser kazał opowiedzieć to opowiedziałem. I zauważ jak zmyślnie to zrobiłem! akurat wtedy, kiedy uwaga czytelnika skupiła się wokół niego. A zresztą lubię się upajać jego nieszczęściem. Czy mi się wydaje czy to to na podłodze co leży i się świeci to kałuża krwi jest?

- Chyba tak. Myślisz że to krew mojego brata?- Spytał, mając nadzieję, że George W. Tygrys powie mu że “nie, to nie może być jego krew…”. George W. Tygrys powiedział jednak coś innego.

- Myślę że powinniśmy najpier zadzwonić do komisarza Borysa Królika, a następnie powinniśmy wszcząć panikę…

“Pan raczy żartować panie Feynman”

Tuesday, July 22nd, 2008

Pod presją postanowiłam napisać kilka słów o tym co u mnie w głowie słychać (oprócz burczenia brzucha muzgożera). Ostatnio mam więcej wolnego czasu, więc(?) czytam. I tak z lektury ulotki mojego nowego leku dowiedziałam się:

„OSTRZEŻENIA:
Większe dawki leku mogą wpływać na własności psychofizyczne, (…) u niektórych pacjentów zgłaszane były przypadki patologicznej skłonności do gier hazardowych, wzrostu libido oraz podwyższonej aktywności seksualnej”

Nie bardzo się tym zmartwiłam, bo przecież w moim przypadku nie jest to duże odchylenie od normy, a część na temat gier hazardowych wydała mi się czymś absurdalnym. Ostrzeżenia raczej mnie rozbawiły niż przestraszyły. I nie było się czym przejmować – żadnych zawrotów głowy ani innych „działań niepożądanych” nie było.

Drugą lekturą, której poświęcam swój wolny czas jest książka „Pan raczy żartować panie Feynman” Przypadki ciekawego człowieka Richard P. Feynman.

Mam nadzieję, że będzie moją motywacją do nauki na wesoły wrzesień. Książka jest pełna trafnych spostrzeżeń, które wynikają z zabawnych zdarzeń. Okazuje się, że Feynman to był równy gość. Całe życie opisuję w zabawnych historiach małego chłopca, który ma swoje laboratorium i lubi psocić, studenta, który lubi się droczyć, aż wreszcie wesołego profesora. Mówi o sobie, że jest „antyhumanistą” czy „antyintelektualistą”. „Jak poezja w ogóle powstaje – to mnie jakoś nigdy nie interesowało!” (Ja nie wyobrażam sobie nawet jak może interesować coś takiego. Jak powstaje opis wierzby na 4 strony? Niestety odpowiedz na to pytanie zajmuje w szkole całą godzinę, a można by w tym czasie poćwiczyć dzielenie wielomianów, czego niektórzy „humaniści” niestety nigdy nie zrozumieją.) Innym razem opowiada o matematykach:

Do dziś pamiętam człowieka, który siedział na sofie i łamał sobie głowę, a drugi facet stał przed nim i mówił:
- Stąd też to-i-to jest prawdziwe.
- Dlaczego? – pyta facet na sofie.
- To trywialne! Trywialne! – mówi ten co stoi, po czym wyrzuca z siebie serię logicznych kroków: – Najpierw zakładasz to-i-to, potem bierzesz Kerchoffa, potem twierdzenie Weffenstoffera, podstawiasz to i tworzysz tamto. Teraz bierzesz wektor skierowany w tę stronę, potem dajesz to-i-to – Facet na sofie stara się nadążyć za wnioskowaniem, z którym tamten zasuwa w tym tempie przez piętnaście minut!
Wreszcie ten, co stoi, dochodzi do końca, a facet na sofie mówi:
- Fakt, że to trywialne.

Wnioski, jakie płyną z tej rozmowy, którymi Feynman podzielił się oczywiści z matematykami:

„Matematycy potrafią udowodnić tylko trywialne twierdzenia, ponieważ każde udowodnione twierdzenie jest trywialne.”
„… a ja dalej się z nimi droczyłem. Powiedziałem, że dla matematyków nie ma żadnych niespodzianek, ponieważ dowodzą tylko rzeczy oczywistych.”

Innym razem stworzył „terminal portów” na swoim parapecie badając czy mrówki mają poczucie geometrii. Kiedy mrówka wchodziła na mały papierek przenosił ją w inne miejsce gdzie leżał cukier. Takich eksperymentów z mrówkami robił zresztą wiele. Byłaby to normalna zabawa gdyby nie to, że facet miał wtedy dwadzieścia-parę lat. Do osiągnięć którymi mi zaimponował należy też zostawienie napiwku w dwóch szklankach pełnych wody postawionych do góry nogami i sikanie stojąc na głowie żeby udowodnić, że to nie grawitacja jest powodem tego zacnego zjawiska jakim jest siusianie.

Marek Demiański we wstępie do książki piszę:

„(…) Czytając autobiografię Feynmana, warto pamiętać o tym, że opisane tam żarty i anegdoty zawierają głęboki przekaz. Uczymy się od niego patrzeć na otaczający nas świat inaczej, tak jakbyśmy byli przybyszami z innej planety, krytycznie analizujemy zwyczaje i poglądy ziemian. Choć pewnie nie zmienimy przez to świata, będziemy go widzieli bardziej prawdziwym, bardziej takim, jaki jest naprawdę.”

I to jest chyba najlepsza zachęta do sięgnięcia po tą książkę. Polecam.

eS

P.S. Dziś w ramach wolnego czasu ponad godzinę oglądałam pokera na kanale sportowym.

Historia Fizyki – A. K. Wróblewski

Sunday, March 23rd, 2008

Zachęcony bardzo częstym cytowaniem przez różnych wykładowców sięgnąłem po książkę Profesora Andrzeja Kajetana Wróblewskiego “Historia Fizyki”. Zainteresowanym podpowiem, że najłatwiej znaleźć ją w bibliotece na smyczkach (tak, na smyczkach jest biblioteka!), bo w bibliotece IFD i IFT są pojedyncze egzemplarze.

Historia Fizyki

Książka jest napisana bardzo fajnym językiem, zawiera dużo cytatów, obrazków (!) i rysunków. Duże opasłe tomisko (600 stron) powinno z założenia odstraszać, a nie odstrasza. Książkę się fajnie czyta a do tego jej treść jest niezwykle interesująca. Ci co mnie znają, wiedzą, że książki omijam raczej szerokim łukiem, a historii jako takiej nie trawię w żadnej postaci (książek, filmów itp.). Ten przypadek jest inny. Wciągnęło mnie – jestem w tym momencie w okolicach 90 strony i postanowiłem się podzielić z Wami ciekawostakm, które znalazłem w pierwszej części książki: “Nauki Fizyczne w Starożytności i Średniowieczu”.

Na kilkudziesięciu stronach opisane są początki nauki jako takiej, która jak wiemy w starożytności składała się głównie z filozofii (moim niehumanistycznym zdaniem filozofia to takie blabla o niczym), matematyki (potrzebnej wtedy z czystko technicznych powodów) i astronomii. Fizyki jako takiej w tym okresie nie było (filozofowie rozważali to co dziś nazywamy fizyką, ale w dość nienaukowych aspektach).

Postanowiłem zacytować dwa interesujące fragmenty książki, żeby zainteresować Was do przeczytania całej:

Podział doby na 24H (11 strona)

“(…) Zarówno w Egipcie, jak w Mezopotamii opanowano metody pomiaru czasu. (…) Noc (okres od zachodu do wschodu Słońca) oraz dzień (od wschodu do zachodu Słońca) dzielono na 12 równych godzin. Godziny miały zatem długość zależną od pory roku. Nierówne godziny były potem w użyciu w Grecji, Rzymie i w Europie (w niektórych miejscowościach nawet do XVIII wieku!). (…)”

Pierwsze prawo fizyczne (około 300 p.n.e) (35 strona)

“(…) Euklides był także autorem dwóch dzieł fizycznych: Optyka oraz Katoptryka; została w nich sformułowana zasada prostoliniowego rozchodzenia się światła oraz prawo odbicia światła (kąt padania jest równy kątowi odbicia) – jest to najwcześniejsze prawo fizyczne. Oczywiście sam fakt prostoliniowego rozchodzenia się światła był znany od bardzo dawna i wykorzystywany w budownictwie. Również z niektórych fragmentów dzieł Platona i Arystotelesa wynika , że zdawali sobie oni sprawę z równości kątów padania i odbicia światła. Dopiero jednak Euklides sformułował ściśle tę zasadę i wykorzystał do rozważań optyki geometrycznej. Optyka Euklidesa została skonstruowana podobnie jak jego Elementy, jako zbiór ułożonych logicznie postulatów i dowodów geometrycznych. Euklides szczegółowo opisał bieg promieni światła w obecności zwierciadeł płaskich, wypukłych i wklęsłych. (…)”

Takich ciekawych informacji jest w książce pełno, więc jeszcze raz zachęcam wszystkich do czytania.

goto

P.S. Później mam zamiar napisać swoje spostrzeżenia z nauki pierwszego tysiąclecia n.e.

morony.pl   marcinpolkowski.com   tworzenie stron internetowych   tworzenie stron internetowych Olsztyn   monitor stron internetowych